wtorek, 7 sierpnia 2012

Eighteen

Phoebe:
Obudziłam się cała pod jarana. W końcu dziś mam osiemnastkę, jestem już pełnoletnia. Mogę robić co chcę! Chciałam szturchnąć Nicole żeby wstała, ale nie było jej w łóżku. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się i weszły babci z Nicole, niosąc talerzyk na którym była babeczka z świeczką i śpiewając Sto Lat!.
-Uaau - krzyknęłam cała szczęśliwa - jesteście kochane.
Kiedy skończyły śpiewać, pomyślałam życzenie i zdmuchnęłam świeczkę. Dostałam za to brawa od Nicole i Babci.
-No to jakie plany na dzisiaj dziewczyny? - spytała babcia.
-Impreza u One Direction.
-Kogo?
-No taki zespół, nasi przyjaciele i w ogóle. Może chcesz jechać z nami?
-Nie jestem już za stara i tak sobie ich nie przypominam.
-Pięć chłopaków, blondyn, loki, mulat....
-Takk. Już pamiętam, byli tu parę razy. Przeuroczy chłopcy. - Wstała i mrucząc coś do siebie wyszła z pokoju.
-No to co ubierasz?- zapytała Nicole
-Najlepiej ubrałabym samą bieliznę i wskoczyła do łóżka Lou.
-Phoebe!
-Dobra, dobra. - zaśmiałyśmy się. - Ale na serio nie wiem co ubrać.
-Jest za mało czasu żeby iść do centrum handlowego po coś nowego.
-Wiem.
Usłyszałyśmy jak ktoś wchodzi po schodach bardzo powoli, zapukała do drzwi.
-Proszę. - spojrzałam na Nicole, ze zdziwieniem
-Kochanie, będziesz mi musiała pomóc.
-Babcia.- szepnęłam w stronę Nicole. Otworzyłam drzwi. Babcia stała z dwoma pudłami, ręce jej się trzęsły. - Daj, wezmę to. - Zabrałam je od niej i położyłam na łóżko, gdzie siedziała Nicole. Babcia podsunęła sobie krzesło do łóżka i usiadła.
-Co to jest prze pani? - zapytała Nicole
-To moje kochane, należało do twojej matki Phoebe.
-Co?
-No dalej otwórzcie. - ostrożnie zdjęłam pokrywkę pudełka, Nicole zrobiła to samo. Z pudełka wyciągnęłyśmy dwie sukienki, były bardzo rockowe, na przodzie były różne zespoły. Nicole trzymała z Guns'n'Roses, a ja z Nirvana.  -Wiem że nie są idealne na imprezę urodzinową, ale chciałam Ci pokazać, w czym chodziła twoja matka. Oczywiście byłam przeciwna takim sukienkom, ale twoja mama zawsze się buntowała i mówiła, że w tych czasach to było modne.
-Mama nosiła takie rzeczy.
-Tak, twojemu ojcowi bardzo się to podobało.
-Nie pamiętam takich rodziców.
-Tak. Kiedy twoja matka zaszła w ciąże, powiedziałam im, że powinni dorosnąć. Krzyczałam że dziecko wszystko zmienia i zmieniło. Daisy zaszła w ciąże zaledwie jak miała siedemnaście lat. Wchodziła w świat dorosłości, musiała się zmienić. Z lekkodusznych nastolatków, przemienili się w bardzo poważne osoby, pobrali się, znaleźli mieszkanie i prace. Nie były to te same osoby które wszyscy znali, nie dało już się z nimi pożartować. Do własnej matki wpadali dwa razy na miesiąc.
-Dlaczego tak się zmienili.
-Nie wiem tego. Żałuje że w tedy tak na nich nakrzyczałam. Zawszę chciałam z nimi o tym porozmawiać, ale nie potrafiłam. - po jej policzkach zaczęły spływać łzy
-Niech pani nie płacze. - powiedziała Nicole. - To nie pani wina.
-Babciu, proszę cię.
-Tak już dobrze, biorę się w garść. Na strychu mam jeszcze całe pudła z jej rzeczami, gdybyście chciały je spojrzeć, dajcie znać. - Wstała z fotela i już miała odchodzić kiedy dodała: - Bardzo mi ją obie przypominacie.
-Obie? - zapytała Nicole.
-Tak. Masz zupełnie taki sam styl jak ona Nicole, a ty Phoebe wyglądasz identycznie jak ona. - i znowu zaczęła płakać.
-Uau. Nigdy jej takiej nie widziałam. - powiedziałam kiedy  wyszła z pokoju.
-Tak to było bardzo wzruszające.
-To ja zmieniłam rodziców. To prze zemnie stali się..... tacy jacy się stali. Nie byli już tacy radośni, jak kiedyś. To moja wina.
-Przestań się obwiniać Phoebe.
-Ale to prawda.
-Nie w cale nie. Dobra skończmy już ten temat. Dzisiaj masz się nie zamartwiać, tylko być szczęśliwa. Rozumiesz?
-Okey, okey. Te sukienki są naprawdę boskie, ale nie na imprezę urodzinową.
-To prawda. Ale z wielką chęcią ubiorę ją na jakąś dyskotekę.
-Są idealne do twojego nowego stylu.
-Fakt. To co ubieramy?
-Nie wiem.....Stop. Gdzie są te dwie sukienki które kupiłyśmy rok temu i ani razu nigdzie w nich nie wychodziłyśmy. - wstałam szybko i zaczęłam grzebać w szafie. - Mam.- Znalazłam dwie czarne zwykłe sukienki.
-Zupełnie o nich zapomniałam!
-Wystarczy je troszkę podrasować. Skróci z przodu, a z tyłu zostawić dłuższe. Dodać dodatki i mamy nowe sukienki.
-Bierzmy się do roboty. Rano dostałam Sms-a od Nialla że mamy być tam o piętnastej, a jest dwunasta trzydzieści.
-Chyba ubiorę buty od Jeffreya Cambella, a ty?
-Coś od Kandee Shoes!
-Koniecznie.
Zaczęłyśmy przerabiać nasze sukienki i szukać różnych dodatków. Efekt końcowy był świetny. Obie zrobiłyśmy sukienki takie jakie chciałyśmy. Wyrobiłyśmy się godzinę przed przyjazdem któregoś z chłopaków. Później make-up i fryzurki i byłyśmy gotowe.

Harry:
Byłem już gotowy do odebrania dziewczyn, czekałem tylko na Liam bo jeszcze sprawdzał wszystkie dekoracje, jedzenie i inne sprawy. Goście byli już nastawieni, że kiedy dziewczyny wejdą krzyknął Niespodzianka!
-Gdzie Zayn? -spytałem Louisa który przechodził.
-Nie wiem, chyba siedzi jeszcze w pokoju i się szykuje.
-Mam nadzieje że troszkę się rozweseli gdy zobaczy Nicole.
-Gadałem z nim jeszcze wczoraj wieczorem i powiedział mi, że chce z nią pogadać by móc wszytko naprawić.
-Trzymam kciuki. NIALL! Nie podjadaj przekąsek!
-Załatwię to. - powiedział Lou i ruszył w stronę Niall, po czym wyrwał mu babeczkę z ręki. Niall rzucił mu mordercze spojrzenie i poszedł do drugiego stołu.
-Liam! - zobaczyłem bruneta w tłumie. - Musimy jechać jest za dziesięć trzecia!
-Dobra już idę, idę.
Wyszliśmy z mieszkania i wsiedliśmy do mojego Range Rovera i udaliśmy się w stronę domu Phoebe. Kiedy dojechaliśmy i zadzwoniliśmy do domu, dziewczyny już na nas czekały.
-Hey - przywitaliśmy się buziakiem w policzek z Nicole.
-Hey - to samo zrobiłem z Phoebe. - Wszystkiego Najlepszego.
-Dzięki.
-No to co gotowe, na wycieczkę?
-Wycieczkę? - zapytała Nicole
-Tak. Zabieramy was małą wycieczkę po mieście. O nie! Zapomniałem portfel w domu, będziemy musieli tam jeszcze skoczyć.
-Yhm, Okey. - dziewczyny popatrzyły na siebie dziwnie.
-Wy wiecie?!
-Coo? Niee. Ale co? -zaprzeczała Phoebe
-Nie udawajcie! Liam wiedzą. Skąd?
-Ojj przestańcie. Mówiliście tak głośno, że każdy by usłyszał.
-Fuck. Przynajmniej udawaj że jesteś zaskoczona i szczęśliwa Phoebe.
-Nie muszę udawać. Jestem. Jesteście wszyscy tacy kochani że to dla mnie zrobiliście.
-Dobra, dobra. Chodźcie szybko. Do widzenia pani Walters.
-Ona nie słyszy.
-Okey.
Wsiedliśmy w czwórkę do auta. W radio puścili What Makes You Beautiful i zaczęliśmy wszyscy śpiewać. Kiedy dojechaliśmy do domu. Kazaliśmy Phoebe iść pierwsza.

Niall:
-Uwaga wszyscy! Dostałem Sms-a od Hazzy, właśnie wchodzą do góry z dziewczynami. Znacie plan. A teraz kryć się! Zgasić światła.
Drzwi powoli otworzyły się, ktoś zapalił światło i wszyscy goście krzyknęli Niespodzianka! Wszystkiego Najlepszego Phoebe! Dziewczyny stały w drzwiach, a za nimi Harry i Liam. Phoebe była bardzo zaskoczona.
-O mój Boże. Dziękuje wam wszystkim, za to zorganizowanie. A szczególnie wam chłopaki. Chodźcie tutaj wszyscy.
Podszedłem z Louisem do tej czwórki i wszyscy się przytuliliśmy. Kiedy wreszcie się puściliśmy podeszła do mnie Nicole.
-Niall, gdzie Zayn?
-W pokoju, chyba na ciebie czeka.
-Jasne, pójdę do niego.
-Phoebe. - powiedziałem kiedy odeszła.- Mamy do ciebie prezent.
-Tak? Jaki?
-Gdzie najbardziej chciałabyś pojechać?
-Nie rozumiem?
-Do jakiego kraju najbardziej chciałabyś pojechać? Chcielibyśmy cię zabrać na wakacje.
-Serio?!
-Tak. Ale nie wiemy gdzie?
-Zawsze marzyłam o Australii.
-No to postanowione. A jak będziemy wracać możemy skoczyć jeszcze gdzieś, do  Grecji albo Hiszpanii.
- Dzięki chłopaki. Kocham was.

Nicole:
Zapukałam do pokoju Zayna, kiedy usłyszałam Proszę, weszłam i zobaczyłam Zayna, siedzącego na łóżku.
-Można?
-Nicole. Tak. Zamknij za sobą drzwi na klucz, proszę.
Nieśmiało przeszłam przez pokój i stanęłam na przeciwko, stojącego już Zayna.
-Nicole. Musze z tobą porozmawiaj.
-Nie Zayn, ty już wszystko mi wyjaśniłeś. Posłuchaj mnie. - wzięła głęboki oddech i powiedziała - Kocham cię. Zawszę kochałam i będę kochać. Ale zraniłeś mnie. Zawszę kiedy widzę tyle fanek koło ciebie, jestem zazdrosna. Wiem że nie mam o co, bo ufam ci. Nie wiem dlaczego tak bardzo się wściekłam. Zrobiłeś to nieumyślnie, a ja nie dałam ci nawet powiedzieć prawdy. Przepraszam. Wiem, że teraz nie czujesz tego samego do mnie co kiedyś, bo bardzo cię zraniłam. Ale wstydzę się za siebie. Nie wytrzymam już dłużej życia bez ciebie. Chciałam cię dotknąć, przytulić, pocałować, wszytko to moja wina że tak się to potoczyło. W tedy powinnam się zamknąć i dać ci powiedzieć co się naprawdę wydarzyło. Przepraszam cię za wszystko, jeśli nie chcesz być już ze mną to rozumiem, ale wiedz, że byłeś najlepszym co mnie w życiu spotkało. - odwróciłam się i już chciałam odejść kiedy chwycił mnie za rękę. Ponownie się do niego odwróciłam, nie potrafiłam opanować łez.
-Nawet, nie wiesz jaka to była udręka dla mnie, gdy cię nie było. Nigdy w życiu nie zrezygnował bym z ciebie. Te dni które spędziliśmy razem były najwspanialszymi dniami. Bardzo za tobą tęskniłem. Kocham cię Nicole, i będę kochał. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. - nagle mnie pocałował. - Chcę być z tobą. Kocham cię.
-Ja ciebie też. - zaczęliśmy się całować. Powoli rozpinałem jego koszulę, a on moją sukienkę. Już stałam przed nim w samej bieliźnie, rzuciłam go na łóżko i rozpięłam rozporek. Robiliśmy to tak głośno, ale na szczęście nikt nas nie słyszał bo muzyka i gwar rozmów nas zagłuszała. Kiedy skończył, zrozumiałam że tak bardzo mi tego brakowało. Nie miałam jeszcze dość, więc rzuciłam się ponownie na niego.

Phoebe:
Byłam bardzo zaskoczona że przyszło tyle osób. W tłumie zobaczyłam Steve'a, niestety muszę to zrobić.
-Steve!
-Hej Kochanie. Wszystkiego Najlepszego. - dał mi buziaka w policzek
-Musimy pogadać.
-Jasne.
-Chodź. - zaprowadziłam go do najbliższego pokoju. Upewniłam się czy jest pusty. Zaczęłam powoli mówić. - Chodzi o to....Myślałam....Steve. Jesteśmy ze sobą niezbyt długo, ale chce ci powiedzieć.....że nie czuje się swobodnie w tym związku. To absolutnie nie twoja wina, tylko moja. Widzisz, chyba nie czuje do ciebie tego samego co czuje do kogoś innego.
-Nie rozumiem.
-Podoba mi się jeden koleś. Ale on chyba nie chce być ze mną.
-To dlaczego mi to mówisz.
-Chcę z tobą zerwać.
-Co?
-Steve, jesteśmy od siebie zupełnie różni. Ty pochodzisz z bogatej rodziny, a ja mieszkam z babcią. Twoi rodzicie to ludzie biznesu, a moi..... Nie pasujemy do siebie.
-Czyli to już koniec.
-Chyba.
-Chcę żebyś wiedziała, że cię Kocham. Ale jeśli źle czujesz się w tym związku, rozumiem.
-Dziękuje ci Steve.
-No to chyba pójdę do domu.
-Nie musisz. Możesz zostać.
-Nieee chyba jednak pójdę. -dał mi buziaka w policzek i wyszedł z pokoju.
Myślałam że nie będę się smucić po zerwaniu ze Stevem, ale jednak coś mnie bolało. Kochałam go, ale nie tak bardzo jak kocham Louisa. Będę musiała żyć samotnie i widywać go z tą Eleanor. Wyszłam z pokoju, nie wiedziałam dokładnie gdzie zmierzam, nagle ktoś mnie zaczepił.
-Phoebe.
-Dan. - przytuliłyśmy się
-Wszystkiego Najlepszego. Świetna impreza.
-Ta.
-Co się stało?
Opowiedziałam wszystko Danielle.
-Wiedziałam że czujesz coś do Louisa.
-Tak. Ale to już nieważne, on ma teraz nową dziewczynę. Jakąś Eleanor.
-Eleanor?
-Tak. Zaczekaj zaraz ci ją pokaże. - przejrzałam wszystkich gości i zobaczyłam, dziewczynę z długimi, czarnymi włosami. - O tam stoi. Przy stole.
-Chodź. - Dan chwyciła mnie za rękę i ciągnęła w stronę dziewczyny.
-Danielle nie.
-Cicho.- podeszłyśmy do niej.- Hey. Ty jesteś Eleanor?
-Tak -odpowiedziała
-Ja jestem Danielle, dziewczyna Liama, a to jest Phoebe,NAJLEPSZA przyjaciółka chłopaków i solenizantka - powiedziała lekko oschle.
-Danielle, przestań - szepnęłam do niej, ale ona to zignorowała.
-Widzisz, słyszałam że chodzisz z Lou.
-O nie. Jak na razie się przyjaźnimy.
-Jak Na razie. - powtórzyła za nią. -Co to ma znaczyć. Podoba ci sie? Chcesz z nim być? Tak?
-Nie myślałam jeszcze o tym.
-Bo widzisz. Phoebe.....
-DANIELLE! Skończ. - pociągnęła ją troszkę dalej od Eleanor. - To ty wyprawiasz?
-Chcę jej uświadomić że, to ty powinnaś być z Lou.
-Niee. To nie zależy ode mnie. Tylko od Lou.- odwróciłam się od niej i odeszłam.
-Phoebe, przepraszam. Wróć.

Zayn:
Zobaczyliśmy z Nicole, Danielle.
-Hey Dan. - przywitaliśmy się z nią.
-Cześć.- powiedziała lekko przygnębiona.
-Co jest?
-Najechałam na tą całą Eleanor i Phoebe się wściekła.
-Która to? Zaraz sobie z nią pogadam. - powiedziała Nicole.
-Nie Nicole. Phoebe nie chce mieszać się w sprawy między El, a Lou. Powiedziała że to zależy wyłącznie od Lou.
-Rozumiem.
-Co zależy ode mnie? - obok nas nagle zjawił się Louis
-LOUIS! - wszyscy podskoczyli. - Nie nic.
-Gadać.
-Ermm....chyba....Phoebe chce z tobą pogadać.
-Dlaczego? Gdzie ona jest?
-Udała się w kierunku dachu.
-Okey. Zaraz z nią pogadam.
I odszedł.
-I co teraz?- zapytała wystraszona Dan
-Może napiszmy jej Sms-a że Lou do niej idzie, czy coś? - zaproponowała Nicole
-Nie. Już się w to nie mieszajcie. -skarciłem je

Louis:
Wspiąłem się po schodach w stronę dachu. Zobaczyłem Phoebe stojąco przy barierce.
-Hey. - odwróciła się
-O Hey. Co ty tu robisz?
-Przyszedłem ci złożyć życzenia.
-Aha.
-Phoebe wszystko gra?
-Nie, Louis, nie gra.
-Co się stało.
-Nie wiem. Chyba mi odbiło.- spojrzałem na nią pytająco.- Podobasz mi się.
-Co?
-Tak. Podobasz mi się. Wiem że nie powinnam ci tego mówić, bo jesteś teraz z tą Eleanor.
-Kto ci powiedział że z nią jestem.
-Nikt, tylko....jej się podobasz. Nie chcę niczego zniszczyć.
-Nic nie niszczysz. Nie jestem z nią, po prostu się przyjaźnimy.
-Naprawdę?
-Tak. Dlaczego wcześniej mi tego nie powiedziałaś? Ty mi też się podobasz.
-Nie wiem. Bałam się, albo byłam głupia.
-Phoebe. Odkąd razem poszliśmy do łóżka, nie mogę o tobie przestać myśleć.
-To ty wiesz?
-Wcale nie byłem pijany i ty chyba też nie?
-Nie byłeś. Boże.
-Phoebe. Kocham cię.
-Naprawdę?
-Tak.
-Ja ciebie też Kocham.
-Zawszę będę cię kochać. Nawet jeśli twoje włosy będą już siwe, twoja skóra obwisła, będę cię nadal kochać. - zaśmiała się.
Pocałowaliśmy się, poczułem motylki w brzuchu. Nie liczyło się nic więcej tylko my.
-Może znajdziemy sobie jakiś pokój?
-Co? Pełno osób na mnie czeka.
-Co z tego. Jedyne o czym teraz marze, to zerwanie z ciebie tej sukienki.
-ahaha. Więc znajdźmy sobie jaki wolny pokój.

Liam:
-Gdzie Phoebe? - zapytałem Nicole i Zayna
-Gada na górze z Louisem.
-Trzeba ją zawołać zaraz będzie tort.
-Nie znaleźliśmy jej. - obok nas pojawili się Niall i Harry
-Tam jest. - zawołała Dan, bo po schodach schodziła Phoebe z Louisem.
-TERAZ!- krzyknąłem, a do sali wjechał tort.
Wszyscy zaczęli śpiewać Sto Lat! ,a Phoebe była zaskoczona. Kiedy śpiew już ucichł, Phoebe zdmuchnęła świeczki.
-Nie pomyślałaś życzenia - zawołała Nicole
-Nic mi więcej nie potrzeba. - powiedziała i się uśmiechnęła.

_________________________________________________________________
Ta-dam ! Bardzo długi rozdział. Dużo się wydarzyło. To sukienki o które mi chodziło, kiedy babcia dała im pudełka Klik! ,
KOMENTUJCIE!
M.....x

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz